Wykorzystanie ultrapłaskich macierzy, komunikujących się z transponderem z wykorzystaniem wysokich częstotliwości, umożliwi upowszechnienie szerokopasmowego internetu w technologii satcom. Rozwiązanie jest szansą na zapewnienie dostępu do sieci w miejscach nawet najbardziej oddalonych od sieci nadajników naziemnych. Eksperci zwracają jednak uwagę na zagrożenia związane ze zwiększeniem dostępności do technologii kosmicznych. Chodzi o ryzyko przesadnego zagęszczenia urządzeń pracujących na orbicie, co może skutkować ogromnymi zakłóceniami. Ich zdaniem potrzebne są nowe regulacje. Tymczasem, według analityków, rynek komunikacji satelitarnej w ciągu najbliższych kilku lat wzrośnie ponad dwukrotnie.

Obecna komunikacja kosmiczna to przełom. Do tej pory mieliśmy rozwiązania analogowe. Wchodził sygnał, który był trochę wzmacniany, czyszczony i wysyłany z powrotem. I tak w tej chwili działają praktycznie wszystkie satelity. Nowe satelity działają w ten sposób, że sygnał, który wchodzi, jest w pełni cyfrowy i można różne rzeczy z nim robić. Od strony technologicznej jest to przeskok na tzw. New Space

– informuje Paweł Rymaszewski, prezes zarządu Thorium Space.

Postęp technologiczny w komunikacji satelitarnej oznacza otwarcie drogi do zapewnienia dostępu do szerokopasmowego internetu, zwłaszcza na obszarach nieobjętych siecią naziemnych nadajników. Przykładem mogą być Indie, gdzie poziom penetracji internetu oscyluje wokół 50 proc. Dostęp do szerokopasmowej sieci mają praktycznie wyłącznie mieszkańcy terenów wysoko zurbanizowanych. Im dalej od takich miejsc, tym większy staje się koszt chociażby poprowadzenia sieci światłowodowej. Satcom staje się więc ekonomicznie opłacalnym sposobem na upowszechnienie tam internetu.

Technologia 5G na satelicie to coś, co się dzieje teraz i naprawdę wielki boom nastąpi za jakieś dwa–trzy lata. Jest w tej chwili lawinowy pik zainteresowania. Towarzyszy temu przeskok technologiczny, bo długo nic się nie działo. Przez te ostatnich 15–20 lat minimalnie się zmieniała technologia, a teraz nastąpił przeskok na najnowszą technologię. Oczywiście wiąże się to z ogromnymi problemami, bo wszystko w teorii dobrze działa, ale w praktyce zrobiło się bardzo skomplikowane. Plus jest taki, że nagle staje się to dostępne dla przeciętnego użytkownika, a nie tylko dla bardzo drogich instytucji

– zauważa Paweł Rymaszewski.

Polski start-up projektuje innowacyjne rozwiązania w zakresie telekomunikacji kosmicznej. Thorium Space pracuje nad stworzeniem transpondera i anteny, które pozwoliłyby na zwiększenie przepustowości przesyłu danych na linii Ziemia–satelita oraz satelita–Ziemia i wykorzystanie do tego celu częstotliwości z zakresu 60–90 GHz. Do tego celu mają być wykorzystywane opracowane przez firmę ultrapłaskie macierze mające zastąpić tradycyjne, paraboliczne czasze anten. Co ważne, sprzęt ma być skalowalny, a możliwości komunikacyjne, jakie stworzy, będą dostępne dla przeciętnego mieszkańca Ziemi.

Techniki stricte kosmiczne, niedostępne dla przeciętnego człowieka, lądują nam w telefonie czy w normalnych urządzeniach domowych. Zrobił się kosmiczny wyścig i wszyscy rozwijają tam teraz technikę. To powoduje, że dostępność rozwiązań krytycznych i przeznaczonych kiedyś wyłącznie dla wojska czy rządów państw przechodzi na codzienny użytek. Mało ludzi sobie zdaje sprawę, że bez satelitów, mniej więcej 30–40 lat, nowe banki by nie działały. Nie moglibyśmy też realizować chociażby płatności kartą

– wskazuje prezes zarządu Thorium Space.

Rozwój New Space, czyli udostępnienie technologii kosmicznych przeciętnym użytkownikom, niesie za sobą jednak ryzyko związane z powstaniem zbyt dużego zagęszczenia urządzeń pracujących na orbicie i wysyłających sygnał. Każde z nich, choć umożliwia komunikację, powoduje zakłócenia. Eksperci zwracają uwagę na potrzebę wprowadzenia regulacji, które unormują kwestie związane z cywilnym wykorzystaniem takiej łączności.

Za chwilę będziemy mieli problem z astronomią, bo załogi niczego nie będą widzieć. My za chwilę będziemy mieli problem z tym, że trzeba będzie użyć jeszcze większej mocy, żeby się przebić przez zakłócenia. Technologia wyprzedziła prawo i jest to o tyle niebezpieczne, że w którymś momencie sami się możemy zablokować. Może dojść do momentu, że nie wystrzelimy już kolejnej satelity, a sygnał radiowy będzie nadmiernie zakłócony

– ostrzega Paweł Rymaszewski.

Według analityków Verified Market Research światowy rynek komunikacji satelitarnej osiągnie do 2028 roku wartość prawie 132 mld dol. Dla porównania w 2020 roku było to niespełna 66 mld dol.

Źródło: Agencja informacyjna Newseria